Jan Sojda
Z Wikipedii
Ten artykuł wymaga uzupełnienia źródeł podanych informacji. Aby uczynić go weryfikowalnym, należy podać przypisy do materiałów opublikowanych w wiarygodnych źródłach. |
Jan Sojda (ur. 20 lipca 1928 r. w Zrębinie, zm. 23 listopada 1982 w Krakowie) - rolnik, sprawca jednej z głośniejszych zbrodni kryminalnych z okresu PRLu.
Jan Sojda był dobrze sytuowanym właścicielem dużego gospodarstwa rolniczego.
W dniu 24 grudnia 1976 r., po wywabieniu z kościoła w Połańcu (z pasterki) 18-letniej Krystyny i Stanisława Łukaszków oraz 12-letniego Mieczysława Kality (brata Krystyny), wspólnie ze swym szwagrem Józefem Adasiem i zięciami Jerzym Sochą oraz Stanisławem Kulpińskim pojechali za przyszłymi ofiarami. Mieczysław Kalita został przez sprawców potrącony na szosie samochodem, a Krystyna i Stanisław zostali pobici kluczem do kół autobusowych, a potem przejechani samochodami. Wszystkie trzy ofiary zginęły na miejscu. Następnie ciała przewieziono półtora kilometra dalej i ułożono w rowie pozorując - bardzo nieudolnie - wypadek drogowy.
Całe zdarzenie obserwowało około 30 świadków, którzy zostali dowiezieni na miejsce przestępstwa autobusem kierowanym przez jednego ze sprawców (nie chodziło o zapewnienie sobie publiczności, lecz autobus był jednym z pojazdów, którymi goniono ofiary). Świadkowie ci byli w większości mocno pijani, jednak szokujący był fakt, że żaden z nich nie próbował przeciwstawić się zbrodni oglądanej przez okna autobusu (Krystyna Łukaszek była w widocznej ciąży, a jej brat Mieczysław był jeszcze dzieckiem).
Motywy zbrodni były rażąco błahe w świetle czynu - nieporozumienia na tle przygotowań do wesela (zarzuty stawiane przez rodzinę ofiar żonie jednego ze sprawców o kradzież wędlin i zastawy stołowej wypożyczonej z Koła Gospodyń). Jan Sojda poczuł się szczególnie urażony, że zarzuty te padły ze strony stosunkowo biednych i mało znaczących we wsi gospodarzy.
Według innych danych, niepotwierdzonych jednak, Jan Sojda poczuł się urażony nazywaniem go przez rodzinę Kalitów "Janem Sopą"
Cechą szczególną procesu była niebywała ilość dodatkowych zarzutów postawionych świadkom zbrodni za fałszywe zeznania. Świadkowie ci zostali w groteskowej ceremonii (świece, krucyfiks, nakłuwanie palców i przysięga na własną krew) zaprzysiężeni zaraz po zabójstwie przez Jana Sojdę, że będą milczeć. Dodatkowo otrzymali za swoje milczenie każdy po medaliku i od 2 do 10 tys zł (łącznie rodzina Sojdy wydała na łapówki ponad 200 tys. zł). I tych kilkadziesiąt osób faktycznie aż do momentu, kiedy sąd zaczął aresztować ich na sali sądowej, solidarnie milczało. Także w czasie procesu miało miejsce zastraszanie lub przekupywanie świadków przez rodziny oskarżonych. Ostatecznie 18 świadków spędziło w więzieniu po kilka lat, za fałszywe zeznania i zatajanie zbrodni.
Podczas śledztwa popełnione zostały liczne błędy: sekcji zwłok przeprowadzonej w nieudolny sposób przez lekarza bez uprawnień, oddaniu do kasacji sprawnego autobusu zanim zabezpieczono na nim ślady zdarzenia, niezabezpieczeniu miejsca zdarzenia. Bagatelizowaniu dowodów sprzyjało bezpodstawne przekonanie prowadzących sprawę w pierwszym jej okresie, że miał miejsce wypadek drogowy, nie zaś zabójstwo, w którym samochody były jednym z narzędzi. Błędy te z trudem naprawiano w postępowaniu w prokuraturze i przed sądem. Wszystko to, a także opór świadków, których solidarność złamano dopiero na sali sądowej, wydłużyło zarówno śledztwo, jak i proces.
Sąd Wojewódzki w Tarnobrzegu z siedzibą w Sandomierzu skazał po ponad rocznym procesie (od 7 listopada 1978 do 10 listopada 1979) Jana Sojdę na karę śmierci. Na taką samą karę skazano Józefa Adasia, Jerzego Sochę i Stanisława Kulpińskiego. Wskutek rewizji wniesionej przez obrońców do Izby Karnej Sądu Najwyższego, 5 lutego 1982 roku zapadł ostateczny wyrok - sąd utrzymał karę śmierci wobec Józefa Adasia i Jana Sojdy. Jerzy Socha skazany został na 25 lat, a Stanisław Kulpiński na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok śmierci przez powieszenie wykonano 23 listopada 1982 roku w krakowskim Areszcie Śledczym przy ulicy Montelupich. Jerzy Socha został zwolniony warunkowo przedterminowo z zakładu karnego po odsiedzeniu 14 lat i sześciu miesięcy, Stanisław Kulpiński spędził w więzieniu 11 lat i sześć miesięcy.
W oparciu o "sprawę połaniecką", bo tak nazywana jest zbrodnia dokonana w Zrębinie, powstało kilka książek, autorstwa między innymi Romana Bratnego ("Wśród nocnej ciszy") i Hanny Krall. Powstał także film ("Zmowa"), przedstawienie teatralne, oraz dziesiątki publikacji prasowych, audycji radiowych i telewizyjnych.